Wszystkie ziarna piasku Bartka Sabeli są drugą książką w dorobku autora. Pierwsza, nagrodzona Bursztynowym Motylem i Nagrodą Magellana, pt. „Może (morze) wróci” opowiada o ginącym Morzu Aralskim, w miejsce którego powstała nowa pustynia Aral Kum. Potem będą jeszcze „Afronauci” o zambijskim projekcie lotów na księżyc. Bartek Sabela – architekt z wykształcenia, człowiek wielu pasji. Jak sam mówi, nie chce całego życia spędzić na projektowaniu.
„Wszystkie ziarna piasku” są opowieścią o Saharze Zachodniej, okupowanej od 1975 roku przez sąsiednie Maroko. Jest to książka wstrząsająca, a czytelnik jest porażony własną nieświadomością. Okupant nazwał podbite ziemie Prowincjami Południowymi lub Saharą Marokańską. Sami Saharyjczycy mówią o swoim kraju – największe więzienie świata. Trudy życia są tak ogromne, że wielu wybiera obozy dla uchodźców w sąsiedniej Algierii.
Znajomy Marokańczyk mieszkający w Polsce nie chciał rozmawiać o książce Sabeli. Powiedział tylko, że wszystko to jest algierską propagandą, bo Algieria chce dostępu do oceanu, a kim jest ten cały Sabela wypisujący takie bzdury. Zgadza się, książka jest napisana z perspektywy tylko jednej strony, ale po cóż pisać o oczywistych i jedynie słusznych argumentach agresywnego najeźdźcy. Informacje o tym zniewolonym kraju nie docierają na łamy gazet, do telewizyjnych wiadomości. Zadziwiająca jest reakcja świata, a właściwie jej brak. Widać tutaj echa dawnych podziałów zimnej wojny i lęku przed komunizmem. Gdyby Algieria nie była wówczas w radzieckiej strefie wpływów, może dzisiaj byłoby inaczej.
Bartek Sabela pytany, czy nie bał się wyjeżdżać do kraju, który nie istnieje, odpowiada, że owszem – bał się, ale jego ryzykiem była jedynie deportacja, a Saharyjczycy żyją w codziennym zagrożeniu.
Czytając książkę, można zadać sobie pytanie: DLACZEGO? Dlaczego świat w swoim antysowieckim zacietrzewieniu nie widzi dramatu najlepiej wykształconego ludu na Saharze, dlaczego działania ONZ są jedynie pozorne, dlaczego przez kilkadziesiąt lat nie można doczekać się obiecanego referendum, dlaczego zysk z fosforytów przesłania wszystko. W czasach pokoju i niepodległości fosforyty byłyby dla Sahary Zachodniej zabezpieczeniem dostatniego bytu dla całego kraju, dla wszystkich mieszkańców. Saharyjczycy są niezwykle cierpliwi, także ich wojownicy. Cecha ta wynika z beduińskiego trybu życia. Czasem, kiedy nie można nic zrobić, wystarczy „zamknąć oczy i pozwolić, by rzeczy się wydarzały”. Muzułmanie Sahary Zachodniej inaczej postrzegają swoją wiarę, nie są fundamentalistami. Dla nich terroryzm jest niedopuszczalny, jest walką niehonorową i nawet wojownicy Frontu Polisario nie stosowali go.
Niecodzienna, jak na islam, jest również rola kobiety. To one budowały obozy, kiedy mężczyźni walczyli. Są dumne i godne, nie wspominają, nie narzekają, mają równe prawa z mężczyznami. W obozach nie toleruje się przejawów jakiejkolwiek nierówności społecznej, w tym też ze względu na pochodzenie czy płeć.
Język książki, jak przystało na dobry i rzetelny reportaż, jest zwięzły i oszczędny. Czasem zaskakuje: „bobki zielonej herbaty”, „prostokreślna geometria”. Poetyckie cytaty na wstępie każdego rozdziału, np.:
„Z wiatru przybywasz
I w wiatr odchodzisz
Obcy jak ulotne ziarno piasku”
są zapowiedzią spojrzenia lirycznego i magicznego. Autor tych słów Hamza Lakhal oprowadzał Bartka Sabelę po swojej stolicy, niczym poeta oprowadzający po piekle. Pieszczotliwie można nazywać nawet bomby. Przypominają one: wypieczone racuchy, pączki z czekoladą, kubki z metalowymi rączkami, piłki do bejsbolu czy francuskie bule.
Piękne opisy ceremonii parzenia herbaty, obozu widzianego z okna samolotu, pustyni są wyrazem łagodnych emocji i fascynacji autora.
Wprawdzie toruński klasyk pisał „Słońce, świadome swej życiodajnej mocy nie spieszy się – jeszcze zdąży ogrzać ziemię”, to na Saharze jednak przyspiesza. Szybko nastaje świt, szybko zmierzch, a miast żwiru słychać „chrząst” piasku „pod stopami”. Jesień na pustyni „stąpa cicho na” smukłych kopytach „rozgrzanego słońcem” wielbłąda.
Książka Sabeli uzmysławia nam wielki dramat Saharyjczyków, mamy świadomość ogromnej niesprawiedliwości, ale czy to wystarczy… O Tybecie wie każdy i cóż z tego wynika?
A może trzeba spokojnie zatrzymać się i zacząć niespiesznie liczyć ziarna saharyjskiego piasku?
Teresa Mazurkiewicz
DKK w Grudziadzu